W dniach 17-18 września na zbąszyńskiej przystani spotkało się pięć „piątek” – jak na lokalną imprezę całkiem sporo!
Regaty były rozgrywanie przy wietrze od 6 do 13 węzłów w temperaturze powietrza powyżej 20 stopni. Załogi POL 8129 oraz POL 4500 pływały w nowych składach i pomimo walki i zaangażowania nowych załogantów braki w zgraniu mogły mieć wpływ na wyniki regat.
Poniższe wyniki was nie zmylą – tak wyrównanych regat 505 w tym sezonie jeszcze nie było. W każdym biegu walka toczyła się do ostatnich metrów i często o czołowych pozycjach decydowały niecałe długości łódki na mecie! Oto wyniki:
Numer na żaglu | Bieg I | Bieg II | Bieg III | Bieg IV | Bieg V | Suma |
POL 7942 | 1 | 1 | DNC* | 1 | 1 | 4 |
POL 8129 | 2* | 2 | 1 | 2 | 2 | 7 |
POL 8005 | 5 | 4 | DNC* | 3 | 3 | 15 |
POL 4500 | 4 | 5 | DNC* | 4 | 4 | 17 |
POL 7012 | 3 | 3 | DNC* | DNC | DNC | 18 |
Po regatach opowiedzieli nam:
Igor Graczyk – zwycięski sternik POL 7942
„Te regaty na długo zostaną w mojej pamięci. po wynikach można sądzić, że były one dla nas łatwe, jednak walka była niesamowita – nie brakowało momentów kiedy po nawrocie na drugi kurs na wiatr, pierwszą i ostatnią piątkę dzieliło niespełna 50m! Pojedynki Konrada z Darkiem i Zbyszkiem na mecie były wprost niesamowite – kiedy to o wyprzedzeniu rywala decydował jeden zwrot na ostatnich metrach!
Razem z Maciejem cieszymy się wygranej i już wiem, że za rok obronić szeklę będzie jeszcze trudniej niż w tym roku ją wywalczyć. Czuję to ponieważ te regaty pokazały, że poziom naszych zachodnich załóg stale rośnie a przy tym wyrównuje się.”
Maciej Graczyk – załogant/taktyk POL 7942
„Dla mnie najważniejsze było ze po raz kolejny udało nam się spotkać i doskonale się przy tym bawić. Oby w przyszłym roku nie zabrakło nam zapału. A co do samych zmagań to mimo, że nadal się uczymy pływać, to wydaje mi się, że powoli, powoli posuwamy się do przodu.
W każdym wyścigu było bardzo ciasno, właściwie na każdej boi walka (do dziś nie wiem jak udało się nam wykonać zwrot gdy Zbyszek przemknął nam tuż przed boją na prawym), pojedynki Konrada z Darkiem czy ze Zbyszkiem na samym finiszu kilku wyścigów, wzbudziły wiele ożywionych dyskusji. Nam z Igorem udało się odpalić nasz nowy piękny zielony spinker i to prawie bez problemów (no raz utopiliśmy pod łódka brasy). Zresztą cała piątka naszych okrętów na spinach wyglądała super i wyróżniała się na tle ponad 30 łódek startujących w regatach. Konrad Z Romanem pływali z nowymi załogantami co ułatwiło nam wygranie regat.
Niestety nie uda nam się dojechać na najbliższe regaty do Gdyni, ale już mamy plany żeglarskie na najbliższe 2 soboty.”
Konrad Plewa – sternik POL 8129
„Regaty o „Srebrną Szeklę Zbąszynia” traktowaliśmy zawsze poważnie. Sezon 2009 oraz 2010 był dla nas zwycięski. Tym razem moja załoga zapragnęła popływać na większym „bołcie” i akwenie. Zaprosiłem więc moją Anię do załogi. Poznała co to znaczy 505tka: siniaki oraz guzy zapadną na długo w jej pamięci 😉 (mam nadzieję, że nie tylko to..) Był trapez i nawet spin! – BOMBA!
Anka dzięki za poświęcenie i wolę walki. Nie ustępowaliśmy innym załogom i zajęliśmy bardzo dobre drugie miejsce.
„Pasiastym Graczykom” SERDECZNIE GRATULUJEMY!”
Zbyszek Monkiewicz – sternik POL8005
„Jak spędzić wolny weekend ? Proszę bardzo…
Opcja optymistyczna:
- śpimy w sobotę i niedzielę do południa,
- jak wstaniemy – piwko
- oglądamy 17643 odcinek familiady
- niesmak zapijamy piwkiem
- oglądamy fantastyczny serial rezydencja (sobota) oraz dom nad rozlewiskiem (niedziela)
- na niewątpliwą zgagę piwko i idziemy lulu
prawda, że atrakcyjnie sie zapowiada ?
Opcja pesymistyczna:
- zrywamy sie rano po ciemku w sobotę i grzejemy nad j. zbąszyńskie
- tam witają nas cztery smętne załogi, zacinający deszcz, temperatura około 3 stopni Celcjusza i pełno rekinów kłębiących się na cholernie płytkim jeziorze
- w trakcie regat też nie za wesoło – omal nas nie staranowali na górnej bojce, rekin albo głodny Szuwarek ogryzł część miecza (no chyba nie obtarł się na płyciznach?), leżymy w wodzie po każdym zwrocie, komisja sędziowska startuje kiedy chce i kogo chce, a ostatni wyścig skraca bez szczególnego rozgłosu.
- jeszcze wspomnę o lokalesach, którzy z premedytacją wypuszczają nas na wabia (nikt nie wie gdzie płynąć) i dopiero jak widzą metę doznają niezwykłego przyspieszenia pokazując nam gdzie raki zimują
- wieczorem na imprezce skuwają nas głośną muzyką i trują spaloną kiełbasą – do picia wyłącznie woda niegazowana z powodu niskiego wpisowego (100pln)
- rano w niedzielę wyłączaja wiatr, więc reszte zawodów spędzamy regacąc się na kajakach, jako żagle służą koszulki grupowe – handicap mają ci z rozmiarem XXL.
- mam wrażenie, że te przeżycia strasznie zmieniły załogantkę Konrada – w niedzielę zdecydowanie ścięła włosy i dostała lekkiego zarostu!
Slowem – sodoma i gomora – nic zachęcającego, tak że w nędznych nastrojach przemoczeni, źli i zziębnięci wróciliśmy do domu,
A jak było naprawdę? Otóż…
Pięć łódek klasy 505 (sobota) kilkanaście opty, 13 kabinówek turystycznych, kilka katamaranów, wpisowe 10 pln od osoby, trasa ustawiona klasycznie: 1,2,3 1,3 meta, startujemy jako ostatni.
Pogoda super – sobota ok 22 – 24 stopni wiatr około 3Bft, słońce i niewielkie chmurki, bardzo ciepło, start ok. 11:00 – rozegrano 3 wyścigi, my startujemy od drugiego z uwagi na zbyt późny przyjazd. Na wodzie nieźle na górnej boi w 2 wyścigu, potem gubimy się i tracimy dobrą pozycję, w 3 wyścigu spóźnieni na starcie gonimy pozostałych.
Wieczorem w ramach wpisowego imprezka (w cenie pyszna kaszanka i kiełbaska) na przystani – markowe piwo w bardzo przystepnej cenie, tańce dla zainteresowanych.
Nniedziela wita nas pogoda zmienną – ciepło jak w sobotę, chociaż pojawia się przelotny deszczyk, wiatr słabszy niż w sobotę – w granicach 1-2 Bft, startujemy w cztery załogi.
Wyścig nr 4 – tracimy na halsówce na pierwszej boi, ale z wiatrem idzie dużo lepiej – tuż przed metą przegrywam 2 pozycję z Konradem, który stracił (urwał) mocowanie spinakerbomu. Uzgadniamy, że w ostatnim 5 wyścigu pływamy bez spinakerów.
Wyścig nr 5 jest dla nas bardzo emocjonujący – pierwszy raz udało się wystartować równocześnie z pozostałymi łódkami, idziemy na wiatr odmiennym kursem od pozostałych i wychodzimy z niewielką stratą na boję nr 1. Nadrabiamy na kursie pełnym. Komisja skraca wyścig do trójkąta z uwagi na słaby wiatr, nie wszystkie załogi o tym wiedzą – Igor z Maćkiem orientują się w ostatniej chwili, my tradycyjnie przegrywamy dobrą pozycję tuż przed metą. Po zakończeniu regat klarujemy sie i zwijamy w niewielkim deszczu.
Podsumowując:
Dla nas bardzo udany wyjazd – pogoda dopisała pomimo niewielkich opadów w niedzielę, na każdej boi byliśmy blisko innych łódek, dużo prób ustawienia i regulacji w trakcie halsów, udane próby ze spinakerem, Beata coraz pewniej czuje się na trapezie i na foku. dobrze też wychodziły nam rufy, których się obawiam z uwagi na sposób prowadzenia talii grota. Było także trochę błędów, ale mamy świadomość gdzie zostały popełnione. Spróbujemy jeszcze popływać i potrenować w tym roku – prawdopodobnie na jeziorze sławskim.
Pzdr dla wszystkich uczestników wyjazdu
Zbyszek i Beata Monkiewicz”