Dylemat przed którym często stają nawet zaawansowane załogi. I nie mamy tu na myśli rozterek typu, czy granatowe mokasyny będą nam pasować do rózowego polo, w które zamierzamy się wcisnąć na popołudniowy koktajl w marinie, lecz bardziej przyziemne wybory – co założyć na stopy, aby nawet w najtrudniejszych warunkach Jeziora Zegrzyńskiego 😉 utrzymać się na pokładzie 505-ki. Na rynku jest dostępnych sporo modeli dedykowanych dla żeglarzy regatowych co może prowadzić do lekkiego zamieszania. Co zatem wybrać? O opinię poprosiliśmy Piotra Żółtowskiego, jednego z najbardziej doświadczonych zawodników w polskiej flocie 505:
Buty na łodzi otwartopokładowej takiej jak 5O5 mają do spełnienia kilka funkcji. Mają zabezpieczayć stopy przez skaleczeniem, zapewniać komfort termiczny w niskiej temperaturze, poprawić przyczepność stopy do śliskiego pokładu, usztywnić kostkę (ważne dla załoganta) oraz zabezpieczyć skórę przed obtarciami. W oparciu o te podstawowe kryteria, przyjrzyjmy się dostępnym na polskim rynku rozwiązaniom:
Bez butów
To rozwiązanie wydaje być wyjątkowo ryzykowne, ale są wyjątki od tej reguły. Mistrzowie olimpijscy w klasie 470 w Atenach w 2004 roku, Paul Foerster i Kevin Burnham boso, ale w ostrogach pożeglowali po złoty medal. Poniżej Luke Payne – srebrny medalista Mistrzostw Świata 505 2014:
Mistrzom olimpijskim wolno więcej niż nam, zwykłym amatorom. Oczywiście łatwo jest wsiąść na łódź bez butów, ale jeszcze łatwiej można skaleczyć stopę o ile nasza łódź nie jest do takiego pływania odpowiednio przystosowana. Pamiętajmy, że po długim kontakcie z wodą skóra stóp staje się miękka i jest bardziej narażona na rozcięcia przy uderzeniu np. o okucia na burtach czy pompki zęzowe. Jeżeli jednak to Was nie zniechęca, to warto jest wyposażyć sprzęt w antypoślizg na burcie przyjazny dla stopy załoganta (czyli inny niż np. papier ścierny). Trochę trudniej będzie zapewnić komfort sternikowi – pasy balastowe mogą obcierać stopy, szczególnie gdy pływamy po mocno zasolonych wodach.
Na niekorzyść pływania boso przemawia też stan slipów w polskich portach. To kratowane, metalowe konstrukcje, często porośnięte glonami (ślisko!) lub po prostu łagodne zejścia wprost z pląży do jeziora (śmieci, kamienie, muszle na dnie) – slipowanie łodzi boso nie jest czesto ani przyjemne, ani bezpieczne.
PLUSY: Pływanie boso może mieć swoje zalety – lepsze czucie łodzi, nieco mniejsza waga – mokre buty sternika i załoganta potrafią swoje ważyć.
MINUSY: Łatwo o skaleczenie lub obtarcie stopy. Brak odpowiednich powierzchni antypoślizgowych i/oraz wprawy może zakończyć się bolesnym fikołkiem na dno kokpitu. Mały komfort przy slipowaniu jachtu z wózka.
WERDYKT:: Nie polecam, ale na dobrze przygotowanej łodzi (brak ostrych krawędzi) jak jest ciepło i niedużo wieje – można spróbować.
Trampki, adidasy lub inne buty sportowe
To opcja budżetowa – prawie każdy z nas ma pewnie w szafie jakieś stare trampki lub buty do biegania kupione jesienią w ambitnym celu zrobienia zimą formy na kolejny sezon (o dziwo, te są prawie nowe, tylko mocno zakurzone 😉
W sytuacji awaryjnej można popłynąć w zwykłych butach sportowych, choć na dłuższą metę nie jest to dobry pomysł. W bieżniku takich butów lubi się zbierać piasek – może on uszkodzić pokład więc przed wejściem na pokłąd jbezwzględnie należy go wypłukać. Przy wsiadaniu do łodzi przy brzegu akwenu piasek potrafi się też dostać do środka butów co w połączeniu z wodą może powodować obtarcia. Jeśli z jakiegoś powodu zdecydujemy się jednak na pływanie w takich butach – pamiętajmy o zabezpieczeniu sznurowadeł – najlepiej zawiązać je podwójnie i wciągnąć końcówki pod język buta. Zaczepiona szurówka może bardzo utrudnić życie.
Na niekorzyść trampek czy adidasów przemawia też to, że ciężko się w nich pływa po ewentualnej wywrotce oraz, że po zamoczeniu dużo czasu i słońca potrzeba, żeby dobrze wyschły – a nie ma nic gorszego niż wciskanie mokrych butów na stopy drugiego dnia regat 😉
PLUSY: Wygodne na brzegu, zazwyczaj łatwo dostępne i tanie.
MINUSY: Przenoszą piasek do środka łodzi, źle się w nich pływa po wywrotce, bardzo ciężkie po zamoczeniu, długo schną.
WERDYKT: Mogą się przydać w sytuacjach awaryjnych, gdy nie mamy nic odpowiedniego pod ręką. Zazwyczaj po paru pływaniach sami zechcecie kupić coś lepszego, dedykowanego do żeglowania na małych łodziach.
Buty plażowe
Zbliżamy się do opisu rozwiązań najlepiej sprawdzających się na małych jachtach mieczowych takich jak 505. Buty plażowe wykonane z gumy i pianki są przeznaczone głównie do plażowania i nurkowania w kamienistych miejscach, ale mogą stanowić tanią alternatywę dla pływania boso. Oferują ochronę podeszwy stopy i ochronę termiczną w ograniczonym zakresie, ale nie usztywniają kostki i nie zabezpieczą podbicia przed obtarciem od pasów balastowych. Najtańsze modele łatwo się niszczą, bieznik podeszwy czesto ma też słabe właściwości antyposlizgowe.
PLUSY: Niska lub bardzo niska cena (na Allegro najtańsze modele kosztują ok. 10 zł.)
MINUSY: Przeciętna przyczepność i izolacja termiczna. Brak usztywnienia kostki i ochrony stopy od obtarcia o pasy balastowe.
WERDYKT: Sensowny wybór na początek, gdy dopiero zaczynacie swoją przygodę z 505. Jak popływacie trochę to sami dojdziecie do tego, jakie buty będą dla Was najlepsze.
4.Buty windsurfingowe
Zdecydowanie lepiej przystosowane do pływania na dinghy niż wcześniej opisane modele, ale też odpowiednio droższe. Podeszwy są przystosowane do powierzchni antypoślizgowych. Buty windsurfingowe, ze względu na świetną przyczepność i dosyć cienką podeszwę pozwalającą na dobre czucie deski pod stopami są ciekawą alternatywą dla załoganta. Dostępne jest wiele modeli różniących się konstrukcją (w tym ilością i położeniem wzmocnień) oraz grubością pianki (ochrona termiczna nawet w najgorszych warunkach). Podeszwy są wykonane z miękkiej, łatwo ścieralnej gumy więc mogą szybciej się zużyć przy chodzeniu np. po betonowym nabrzeżu.
Buty windsurfingowe występują w wersjach pod kostkę i za kostkę. Przy pływaniu na łodziach otwartopokładowych polecałbym zakup wersji za kostkę ze względu na lepszą stabilizację stopy.
Plusy: Bardzo dobra przyczepność i ochrona przed zimnem
Minusy: Wysoka cena, gorsza stabilizacja kostki niż w dedykowanych butach żeglarskich
Werdykt: Dobry wybór dla załoganta balastującego na trapezie
Buty typu dinghy (buty regatowe)
To rozwiązanie dedykowane dla naszych łodzi. W zasadzie wszyscy najwięksi producenci odzieży żeglarskiej mają je w swojej ofercie. Często są to bardzo podobne modele, zaprojektowane tak, aby zapewnić maksymalny komfort i bezpieczeństwo sternikowi i załogantowi. Takie buty mają mocne podeszwy z delikatnym bieżnikiem, który ułatwia przyczepność na mokrych powierzchniach kadłuba. Do tego wyposażone są we wzmocnienia stabilizujące stopę i wzmocnione podbicie pomagające rozłożyć nacisk od pasów balastowych.
Trendem w projektowaniu tego typu butów staje się modyfikacja ich konstrukcji w zależności od funkcji, którą zawodnik wykonuje w załodze. Buty dla zawodnika balastującego na trapezie (często ten model nazywa się “skiff”) mają bardziej cienkie podeszwy wykonane z miękkiej gumy o dużej przyczepności – co pomaga utrzymać równowagę na krawędzi burty, Buty dla osób balastujących za pomocą pasów balastowych mają grubsze podeszwy i solidne gumowe wzmocnienia na górnej części stopy – co chroni je przed naciskiem i obtarciami od pasów balastowych.
Plusy: Mają wszystko czego potrzeba żeglarzom pływającym na dinghy
Minusy: Wysoka cena
Werdykt: Zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Warte są swojej ceny. Na markowe modele warto zapolować np. na wyprzedażach po zakończeniu sezonu żeglarskiego
Inne
Kalosze, buty od sztormiaków, szpilki lub japonki – fajnie ale nie tym razem. Nie polecamy. Ewentualnie możesz założyć czarne doskonale wypastowane buty do garnituru, pod warunkiem, że nazywasz się Alex Thompson i robisz to w trakcie sesji zdjęciowej:
Podsumowanie
Buty do regatowego pływania to ważny, ale też indywidualnie dobierany element ubioru żeglarskiego. Muszą być wygodne i bezpieczne bo taka jest ich podstawowa funkcja. Powinny być trwałe – dlatego lepiej sprawdzą się rozwiązania dedykowane, z odpowiednio rozmieszczonymi wzmocnieniami. Dokonując zakupu pamiętajmy o dobraniu właściwego rozmiaru. Muszą być dopasowane. Zbyt ciasne nie będą wygodne, luźne są niebezpieczne w przypadku postawienia stopy na pochyłej powierzchni. Warto też zwrócić uwagę na zapięcie. Zazwyczaj jest to rzep lub zamek. Warto się im przyjrzeć, bo rozpinający się but w trakcie żeglugi nie wróży nic dobrego. Zapięcia nie mogą się także zaczepiać o nic na łódce. W razie kłopotów można doraźnie rozwiązać problem srebrną taśmą izolacyjną. Warto też poświęcić chwilę na porównanie oferty różnych producentów – nie tylko pod kątem ceny. Dobrze dobrane, solidne buty żeglarskie będą służyć nam przez lata i pozwolą szybko zapomnieć, że w ogóle mamy je na nogach 😉
Piotr Żółtowski