W dniach 23-24.06.2012 doszło do drugiego, pucharowego starcia załóg klasy 505. Areną zmagań były wody jeziora Błędno. Regaty odbyły się w wymagających warunkach – wiał zmienny, porywisty wiatr o sile od 6 do 20 węzłów.
Pierwszego dnia regat odbyły się 4 biegi, które wygrała załoga jachtu „Żaglownia Narwal” w składzie Bartosz Makała/Łukasz Skrzycki. Walkę z Barkiem i Łukaszem nawiązywała załoga braci Plewa, czyli POL – 8129. To właśnie te dwie załogi nadawały ton zmaganiom w pierwszym dniu regat. Wspomnieć należy również załogi POL – 7286 i POL – 8451, które w drugim i czwartym biegu długo prowadziły stawkę. Pech nie ominął załogi POL – 7286 (Żółtowski/Borowiak), która tuż przed startem do trzeciego biegu złamała płetwę sterową. Skutkowało to niestety stratą szans na walkę w pozostałych biegach tego dnia.
Przed startem do pierwszego biegu w niedzielę, zapowiadała się zacięta walka o trzecie miejsce. Cztery załogi chciały wykorzystać swoje szanse – wspomniane już POL – 8451, POL – 7286, tygrysia POL – 7942 braci Graczyk oraz załoga POL – 5805 (Łukasz Grabia/ Wojciech Denderski).
Piąty wyścig regat to niespodziewane, długie prowadzenie POL – 7286. Tak wysoka lokata dawała załodze szansę na walkę o drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Jednak błędy popełnione na drugim kursie na wiatr spowodowały spadek załogi na trzecią pozycję. Na czwartym miejscu uplasowała się załoga braci Graczyk. Na piątym POL – 8451, co sprawiło, że na trzecie miejsce po odrzuceniu jednego biegu wysunęły się załogi POL – 7942 oraz POL – 7286. Zaledwie jeden punkt tracił Darek, Łukasz z Wojtkiem praktycznie stracili szansę na pudło w Zbąszyniu.
Szósty bieg to dominacja załogi „Żaglowni Narwal”. Zacięta walka o drugą lokatę toczyła się do samego końca. Na pierwszym znaku peleton prowadził Darek, tuż za nim na boję wpadły pozostałe walczące załogi. Szybko na prowadzenie wsunęła się załoga Graczyków, jednak jeden błąd sternika sprawił, że stracili drugą lokatę na rzecz Piotra i Andrzeja. Na boi numer 3 nadal było bardzo ciasno. Zaowocowało to błędem Piotra i dotknięciem znaku, przez co przestał się praktycznie liczyć w walce o 2 miejsce w biegu. O tę lokatę do końca walczyły załogi POL – 7942 oraz POL – 5805. Na mecie, zaledwie o 20 cm, okazała się lepsza załoga POL – 5805. Ostatni wyścig dostarczył załogom wielu emocji i był wspaniałym podsumowaniem regat!
Podium po zakończeniu wszystkich 6 biegów wyglądało następująco:
- POL – 8665 Makała/Skrzycki; „Żaglownia Narwal”
- POL – 8129 Plewa/Plewa
- POL – 7942 Graczyk/Graczyk
Po regatach powiedzieli:
Konrad Plewa (sternik POL, – 8129):
„Regaty o Puchar Zbąszynia stały pod znakiem polskiego Holgera (Piotr Żółtowski). Niewątpliwą sensacją okazała się załoga wypożyczonego Rondara 7286. Pokazali nam wszystkim, o ile bardziej liczą się umiejętności od sprzętu. Pływali w czołówce stawki a nawet byli pierwsi na górnej boi! Także pozostałe ekipy serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za przybycie. Rywalizacja stała na dobrym poziomie, szczególnie w drugim dniu, gdzie 3 załogi burta w burtę latały na spinie. Pogoda była idealna do doskonalenia techniki pływania, jesteśmy bardzo zadowoleni.
Pozdrawiamy załoga POL – 8129 ”
Wojciech Denderski (załogant POL, – 5805):
„Nasz przyjazd na te regaty był dość spontaniczny. Ostateczna decyzja o przyjeździe zapadła zaledwie kilka dni przed regatami. Przez to byliśmy kompletnie nieprzygotowani. Z Łukaszem, jako załoga na piątce, nie pływaliśmy bardzo długo, a Quantum Leap dwa lata nie był na wodzie. Z tego powodu nasze nastawienie na te regaty było specyficzne – chcieliśmy przede wszystkim dobrze się bawić. Naszym celem było ukończenie wszystkich wyścigów bez strat w sprzęcie i bez kontuzji. Liczył się fun i naładowanie naszych wewnętrznych akumulatorów. Teraz po regatach mogę powiedzieć, że plan wykonaliśmy w 300%. Bawiliśmy się znakomicie i od dawna nie czerpaliśmy takiej przyjemności z pływania. Jezioro Błędno okazało się idealne na powrót do floty 505. Akwen wymagający, ale wybaczający większe błędy. Mieliśmy dwie wywrotki (no cóż ta długa przerwa w pływaniu robi swoje), ale postawienie łódki na płaskiej wodzie jeziora było łatwizną. Pierwszego dnia nasze pływanie pozostawiało wiele do życzenia. Wiele systemów na wiekowym Quantumie nie działało jak należy, a i nasza obsługa łódki nie była poprawna. Jednak z wyścigu na wyścig wyciągaliśmy wnioski i coraz więcej elementów wychodziło lepiej. Między wyścigami na wodzie popracowaliśmy jeszcze trochę przy sprzęcie głównie wylewając wodę z komór (wymagało to trochę ekwilibrystyki) i przekładając trochę linek, aby usprawnić systemy. W dwóch z czterech wyścigów nie byliśmy na ostatniej pozycji, co było dla nas sukcesem. W jednym z biegów nawiązaliśmy walkę burta w burtę na ostatniej halsówce z „tygrysią” piątką braci Graczyk. Wygraliśmy z nimi na ostatnich metrach co dało nam olbrzymi zastrzyk adrenaliny. Zadowoleni z sobotniego pływania, w niedzielę z podobnym (no może trochę bardziej bojowym) nastawieniem zeszliśmy na wodę. W pierwszym wyścigu nawiązaliśmy walkę w połowie stawki, nie walczyliśmy już o przedostatnie miejsce. Byliśmy głodni rywalizacji i ślizgów na spinakerze, więc płynęliśmy bardziej ryzykancko. Jednak drugi wyścig niedzielny, niestety ostatni podczas tych regat, był tym, na co czekaliśmy. Przez cały wyścig walczyliśmy o pozycje braćmi Graczyk na tygrysiej łódce, Żółtym z Andrzejem na nowym nabytku floty zbąszyńskiej i Darkiem na POL – 8451. Pozycje zmieniały się na każdym halsie. Na ostatnim kursie spinakerowym byliśmy około 30m za „tygrysami” i Żółtym, ale nadrobiliśmy to i na dolnej boi wszyscy się spotkaliśmy. Żółty pechowo dotknął boi i zmuszony był zrobić karę. My i Tygrysy znów burta w burtę na ostatnim halsie walczyliśmy do końca. Konrad z Jerzym na POL – 8129, którzy na dolnej boi mieli nad nami przewagę popełnili błąd i pojawili się za naszą rufą. Nie mogliśmy zmarnować tej szansy. Walczyliśmy z Igorem i Maćkiem do ostatnich metrów o każdy centymetr. Udało się, wpłynęliśmy na metę o kilka centymetrów przed nimi. Tym sposobem udało nam się zdobyć w tym wyścigu drugie miejsce za załogą POL – 8665, którą można nazwać Cristiano Ronaldo polskiej floty 505 J. Dla nas to niesamowite osiągnięcie na pierwszych regatach po tak długiej przerwie, na prawie trzydziestopięcioletniej łódce. Niesamowite uczucie, wyjeżdżając na te regaty nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. Mam nadzieję, że nie zużyliśmy naszego całego zapasu farta, bo już planujemy wyjazd na kolejne. Po regatach w Zbąszyniu jesteśmy zmotywowani i głodni dalszego ścigania. Jeśli uda nam się ogarnąć sprawy poza żeglarskie i mieć wolny weekend 7-8 lipca, to spotkamy się w Górkach Zachodnich. Na pewno znów damy popalić „tygrysom” oraz pozostałym załogom J.
P.S. Chciałbym też podziękować Maćkowi i Igorowi za zaproszenie i pomoc w sprawach logistycznych oraz wszystkim pozostałym załogom za przyjazne przyjęcie w Zbąszyniu i z powrotem we flocie 505 J”
Igor Graczyk (sternik, POL – 7942):
„Wynik regat jest dla nas o wiele lepszy niż styl, w jakim go osiągnęliśmy. Najbardziej cieszymy się z tego, że drugiego dnia zawodów rywalizacją była bardzo zacięta. Chciałbym podziękować wszystkim załogą za wspólną walkę. W woli podsumowania na starcie stanęło 7 piątek co nie jest wynikiem ani dobrym ani złym, na plus należy uznać zaciętość tych regat nawet pierwsza załoga, która wygrała wszystkie biegi musiała momentami gonić pozostałych. Przed nami już za niespełna 2 tygodnie do kolejnych regat w Gdańsku. Liczymy na jeszcze większą frekwencję jak i zaciętość rywalizacji!”
Łukasz Skrzycki (załogant, POL – 8665)
„Żeglujemy głównie na morzu, przez co pływanie przy tak zmiennych warunkach, jakie gwarantuje Jezioro Błędno, jest dla nas bardzo dobrym treningiem. Co roku jeździmy do Zbąszynia, ponieważ czujemy się tam jak na wakacjach – wśród załóg panuje przyjazny klimat i miła atmosfera. Cieszy mnie zwłaszcza to, że przybywa nam załóg żeglujących na 505 a poziom sportowej rywalizacji w klasie stale rośnie.”
Do zobaczenia w Górkach Zachodnich!
Relacja przygotowana przez: Igor Graczyk
PSK 505